Dziś pierwszy oficjalny dzień wakacji...2 miesiące wolności....tak jak dla kogo. Dla mnie wakacje zaczynają się wręcz przewybornie. Jutro idę do ortopedy (który to już raz?) a w poniedziałek jadę do szpitala na badania. Od bardzo dawna nie miałam takiego początku wakacji...i w przenośni i dosłownie. Nie cierpię igieł i wenflonòw a na myśl o szpitalu robi mi się słabo. Mam nadzieję, że przynajmniej badania wykażą co jest nie tak. W poniedziałek będzie 3 tydz. Od pojawienia się bólu. To 21 dni czekania...chodzenia po przychodniach...szmat czasu swoją drogą.
sobota, 25 czerwca 2016
wtorek, 21 czerwca 2016
Jazda
Witajcie dziś jest już 16 dzień odkąd zaczęłam mieć kłopot z nogą...rezonans miednicy wyszedł w pożądku a co to oznacza? Oznacza to, że najprawdopodobniej sprawa jakiegoś nerwu. Jutro znowu będę jechała do szpitala w Zdrojach....więc zapowiada się "ciekawa jazda". Pozytywy są bo zamówiłam sobie 2 bluzki i torebkę. Torebki pewnie i tak torebki nie założę bo o dwóch kulach będzie to ciężkie...mam nadzieję, że przynajmniej w sierpniu będę mogła pojechać gdzieś na dwóch nogach. Trochę stresuje się jutrem. To kawał drogi i bólu bo siedzenie wywołuje u mnie ból. Czekam na jutro.
czwartek, 16 czerwca 2016
Zniszczone plany
piątek, 10 czerwca 2016
Chwila bólu i westchnień
Posty piszę najczęściej wtedy, kiedy jestem zainspirowana, wesoła lub smutna. Tak dziś właśnie będę wylewać żale...no cóż przynajmniej jakaś odmiana.
Raptem jakieś pół roku temu zdarzył się wypadek po prostu, że tak to ujmę wjechał we mnie samochód na przejściu dla pieszych...to w ramach wprowadzenia...dziś jeszcze nie o tym bo moje "rany" po tamtym zdarzeniu jeszcze nie "zagoiły się" i gdy wspominam o tym zdarzeniu czuje ból. Jednym słowem po pół roku problemów ze zdrowiem myślałam, że to już koniec tych zawirowań mojego życia lecz nie...Potem pojawiły się problemy typu rodzice, szkoła, rówieśnicy...A teraz znowu zdrowie czuję się jak w jakiejś pętli i po prostu nie mam pojęcia jak się z niej wyrwać. Jest 10 czerwca, do 16 czerwca w mojej szkole są wystawiane oceny...muszę nadrobić sprawdziany z religii i prace z plastyki. Plastyka jest przedmiotem, który mam tylko rok i będzie się liczył na świadectwie w klasie trzeciej. Od tego poniedziałku mam ochotę strzelić w głowę i odlecieć...tak bardzo optymistyczne, noga zaczęła mnie znowu boleć...na początku spokojne myśli, że to z przetrenowania...jednak nie. Jest piątek i od wtorku nie byłam w szkole, "chodzę" na jednej nodze, bo gdy próbuje chodzić na dwóch czuje ból. To wszystko znowu w takim momencie kluczowym, bo został dosłownie ostatni tydzień wystawiania ocen. Ech...Ja jako osoba, dość wytrwała jeżeli chodzi o ból, mam dość. Jasne można mówić "niektórzy mają gorzej" , można też powiedzieć "niektórzy mają lepiej". Najprawdopodobniej to jakieś zapalenie czeka mnie kolejny rezonans i ortopeda i to wszystko, gdy jeszcze mój problem z zatokami nadal trwa. Mam powoli dość. Jedna rzecz "pada" potem druga. Mówię to z pełną świadomością bo w tym roku mam za sobą już 3 antybiotyki i to na jedną dolegliwość. Moje rozpisanie chyba nie za bardzo mnie pocieszyło...zbliżają się wakacje, a ja już teraz zastanawiam się czy mogę pójść na basen i nie zapłacę za to 2 dniowym bólem. "TEN MOMENT KIEDY PRÓBUJESZ KORZYSTAĆ Z TEGO, ŻE DORASTASZ A COŚ MÓWI NIE, CIĄGLE NIE".
Do zobaczenia